5x150zł
otrzymują poniższe recenzje:
Jako stali czytelnicy jej tekstów, dobrze znamy tematykę książek Hanny Krall. „Biała Maria” nie jest odstępstwem od ustalonej w ten sposób normy, ale jest odstępstwem od zasady, która każe reporterce opowiadać o innych. Tym razem opowiada o sobie, ale nie wprost. Ta książka Krall jest impresyjna, fragmentaryczna, mozaikowa – czytelnik sam składa podane sensy w jakąś całość, i to najczęściej – w swoją całość. W czasie wojny mama reporterki i ona sama, wtedy paroletnia dziewczynka, znalazły się w niebezpieczeństwie z powodu pochodzenia, które oznaczało getto lub śmierć. Kto im pomocy odmówił - i dlaczego, kto pomocy udzielił - i dlaczego. Śledzimy losy tych, którzy odmówili i tych, którzy pomogli i tych, którzy w rozmaity sposób byli z nimi powiązani. Przechodzimy z historii w historię, mieszają się ludzie i czasy. Wynikają z tego całkiem współczesne opowieści o dobru i złu. Co decyduje o życiu człowieka – przypadek, świadome działanie, okoliczności? Książka jest bardzo dobrze napisana i świetna literacko, ale wymaga od czytelnika skupienia i dopowiedzeń: trzeba „domówić” sobie to, co najistotniejsze. I myślę, że Krall bardziej chodziło o napisanie tej drugiej książki – w umysłach i sercach czytelników.
Wstrząsająca książka. Jestem Lwowianką, ale wyjechałam stamtąd mając lat 12, w domu nigdy się nie mówiło, że było tu getto. Po przeczytaniu tej książki, usiadłam wraz z dziadkiem i prześledziliśmy mapę, opowiadał mi jak było. Okazało się, że przejeżdżałam tamtędy mnóstwo razy nie mając pojęcia, jakie piekło działo się tam jakiś czas temu.
Książka niesamowita, pełen podziw dla ludzi, którzy byli w stanie przeżyć tę gehennę. Sądzę, iż niejedna osoba załamała by się i postanowiła sama zakończyć swój żywot. Socha, lwowski batiar - genialny facet, można wręcz się pokusić, że rozpoczął swoistego rodzaju działalność charytatywną. Podziwiam też żonę, że w tak trudnych czasach potrafiła stać przy boku męża i wspierać go.
Reporterska książka Wojciecha Tochmana „Dzisiaj narysujemy śmierć” ma do wykonania jedno konkretne zadanie, określone i wyrażone wprost przez autora: każdy dorosły człowiek powinien wiedzieć o ludobójstwie w Rwandzie i umieć powiedzieć na ten temat choć kilka zdań. Ta pamięć będzie rodzajem hołdu dla tych, którzy zginęli. A może także dla tych, którzy przeżyli – ofiar i katów – doda czytelnik po lekturze książki. Od kwietnia do lipca 1994 roku trwała w Rwandzie bratobójcza rzeź między plemionami Hutu i Tutsi; szacuje się, że w ciągu stu dni zginęło około miliona osób, a główną bronią były maczety. Przez lata dojrzewała do wybuchu ta szalona nienawiść, dochodziło wcześniej do starć, ale nie na taką skalę. Konflikt umiejętnie podsycali koloniści, Belgowie, którym nie zależało na niepodległości Rwandy. W tym czasie rządzili ludzie z Hutu i chcieli utrzymać władzę, ale motywacje przypadkowych morderców to już wyprawa w głąb ludzkiej psychiki i duszy – wyprawa bez powrotu. Tochman opowiada wiele historii tragicznych: kto kogo stracił, kiedy i jak, i co się z nim samym potem stało. Operuje szczegółem, nie kryje swoich emocji. Dla ludzi z mojego pokolenia, wychowanych na „Medalionach” Nałkowskiej, jest to dalszy ciąg dramatu człowieka wobec człowieka – indywidualizm jest teraz tak otoczony szacunkiem, ale instynkt nienawiści, która ogarnia zbiorowość, wygrywa z nim. W książce Tochmana przemawiają najmocniej te historie osobne, indywidualne, wyjęte ze zbiorowego cierpienia, wyjęte spod władzy instynktu. W Rwandzie działał Kościół katolicki, ofiary i kaci w większości byli katolikami. Ludzie Kościoła w różny sposób, także bardzo niechwalebny, angażowali się w walkę. Albo nie angażowali się wcale. Czy można mieć pretensję do kogoś, że nie stać go na świętość? Takich pytań pozostaje po lekturze wiele, pytań, które dotykają istoty człowieczeństwa – poza rasą, władzą, dominacją, nawet poza religią.
Drugi tom przygód maga Rincewinda można czytać jako osobną książkę, choć dobrze jest przedtem przeczytać tom pierwszy. Historia zaczyna się w tym miejscu, w którym zostawiliśmy nieudolnego maga w „Kolorze magii”.
Podczas gdy mag wraz z pierwszym (i jak na razie jedynym) turystą Świata Dysku robi to co potrafi najlepiej, czyli usiłuje przeżyć, magowie w Ankh-Morpork muszą wyjaśnić niezwykłe zachowanie najpotężniejszej księgi zaklęć – Octavo. Zadanie to okazuję się niezwykle trudne, bowiem żyjąc na Niewidocznym Uniwersytecie trzeba wiele energii poświęcić na walkę o zachowanie swojego stanowiska, albo też życia, co w sumie na jedno wychodzi. Sprawcą całego zamieszania jest czerwona gwiazda w której to stronę zmierza Wielki Żółw Świata. Aby uratować Dysk przed zagładą trzeba wypowiedzieć wszystkie osiem zaklęć z Octavo w Noc Strzyżenia Wiedźm. Nie wystarczy jednak tylko otworzyć księgę i odczytać zaklęcia we właściwy sposób. Trzeba najpierw odnaleźć Rincewinda, bowiem ósme zaklęcie ulokowało się (samo zresztą) w jego głowie. Wszystkie obrządki magiczne zaczynają zatem polowanie na maga, który co prawda nie jest mistrzem magii, ale uciekanie ma opanowane do perfekcji. Przy okazji też zobaczymy w akcji legendarnego bohatera Cohena Barbarzyńcę, ponad osiemdziesięcioletniego wojownika, który ani myśli o emeryturze. Zwiedzimy chatkę z piernika i dowiemy się z czego zrobione są zęby trolli i co to ma wspólnego z niechęcią Cohena do zupy. Wyjaśniona zostanie też tajemnica wszechświata, czyli co jest najważniejsze w życiu mężczyzny*.
Drugi tom przygód Rincewinda różni się od pierwszego tym, że jest śmieszniejszy. Cały świat przedstawiony w tej książce jest nieustannym puszczaniem oka w stronę miłośników gatunku. Jak to u Prattcheta bywa, pełno w książce odwołań do klasyki literatury fantasy i bajek, które znamy z dzieciństwa, podanych jednak w zupełnie nowej i zabawnej formie. Wartka, pełna zaskakujących zwrotów akcji i humoru książka warta jest zabrania ze sobą na wakacje czy też poczytania wieczorem w celu odreagowania powagi świata. Chociaż czasami nie sposób nie odnieść wrażenia, że w niektórych szczegółach Świat Dysku jest bardzo podobny do naszego…
* „Gorącza woda, dobre zęby i miękki papier toaletowy”.
Nietypowa to książka jak na polskie warunki. Gdy wejdziemy do większości polskich księgarni niewątpliwie znajdziemy specjalnie zarezerwowaną półkę z opisem: Jan Paweł II. Pośród nich jednak trudno nam będzie odnaleźć pozycje, które krytycznie odnosiłyby się do pontyfikatu papieża wywodzącego się z Polski. Dlaczego?
Książka ta stawia bardzo ciekawe i niepopularne u nas pytania o to co było powodem takiej sytuacji. Dlaczego praktycznie brak jest polskojęzycznych wydawnictw krytycznych? Jak to możliwe, że swoistemu urokowi Jana Pawła II ulegli nawet politycy lewicy? Jak to możliwe, że krytyka nauczania papieskiego jest powszechnie potępiana? Jak to możliwe w świeckim państwie, że satyra – obecna w innych państwach – u nas ścigana jest prawnie?
Rozmówcy Piotra Szumielewicza – każdy we własnej dziedzinie – kreślą przed czytelnikiem krytyczną ocenę jego pontyfikatu i nauczania. Uświadamiają polskiemu czytelnikowi socjologiczne i polityczny mechanizmy tego, jak Jan Paweł II stał się idolem Polaków, jak wpisał się w nasz narodowy kompleks braku bohaterów, którzy zrobili światową karierę. Wprowadzają nas w kulisy polityki maskującej pedofilię w Kościele, obowiązywania tajnej instrukcji zakazującej mówienia o pojawiających się przypadkach oraz o roli jaką odegrał Jan Paweł II w tej sprawie. Pokażą czytelnikowi racjonalne dowody na to, że uznawanie polskiego papieża za tego, który dokonał przemiany ustrojowej to mit. W rewelacyjny sposób przeprowadzą analizę mitycznej wizji Polski jaką miał Jan Paweł II. Pokażą tego bohatera – na przekór innym publikacjom – jako człowieka mało skromnego, stawiającego samego siebie w panteonie bohaterów narodowych, który jest uosobieniem narodowego mitu.
Wreszcie pokażą nam rozmówcy Szumielewicza to, jak zmienił się Kościół za czasu tego kontrowersyjnego pontyfikatu. Jak usunął on istniejące wcześniej lewe skrzydło w strukturach Kościoła, jak zamknął okno, które miało wprowadzić do Kościoła trochę świeżego powietrza i jak okazał się być postacią działającą wbrew duchowi Soboru Watykańskiego II.
Nie ominą także czytelnika sensacyjne informacje o praniu brudnych pieniędzy w Watykanie, współpracy ze strukturami mafijnymi i totalną biernością Jana Pawła II wobec tego zjawiska, z którym poradził sobie dopiero Benedykt XVI.
Filozof obnaży przewrotnie przed czytelnikiem fakt, że Jan Paweł II nie był wybitnym filozofem. Etyk opowie o wątpliwej etyczności polskiego papieża. Dowiemy się o tym, jak Jan Paweł II widział rolę kobiety, jak absurdalną i radykalną miał politykę związaną z reprodukcją i antykoncepcją oraz to, jak przyczynił się do śmierci mieszkańców Afryki w czasie epidemii HIV/AIDS.
Argumenty, które spotka czytelnik w tej książce nie są niczym nowym – na całym świecie są powszechne i podnoszone w publicznej dyskusji. Dla polskiego czytelnika – przyzwyczajonego do nabożnej egzegezy mogą się okazać szokujące.
5x100zł
otrzymują poniższe recenzje:
Czytałem tą książkę w trakcie kilku rozmów rekrutacyjnych i gdybym zabrał się za nią wcześniej uniknąłbym kilku błędów podczas rozmów.
Po skończeniu miałem nieodparte wrażenie że wiele osób rekrutujących czytało ją i zadawało pytania w niezmodyfikowanej treści.
Książka nie zawiera gotowych sposobów na to jak pozytywnie przejść rozmowę i dostać pracę, ale w przejrzysty sposób pokazuje czym kierują się osoby rekrutujące i jak podczas rozmowy nie zagubić swojej własnej osobowości. Polecam dla wszystkich załamanych będących bez etatu, bo treść potrafi podtrzymać na duchu.
Miłośnikom fantastyki świata Xanth nie trzeba przedstawiać, niniejszą więc recenzję pozwalam sobie skierować do osób które, tak jak ja, zetknęły się z tym światem po raz pierwszy. A jest to świat niezwykły, na wskroś przesiąknięty magią. Przesiąknięty w sensie dosłownym, niemal bowiem wszystkie istoty zamieszkujące ten świat są albo magiczne, albo obdarzone umiejętnością rzucania czarów, bardziej lub mniej użytecznych (do tych ostatnich zaliczyć można na przykład umiejętność rzucania kolorowej plamki światła na ścianę). Naszym przewodnikiem po tym niezwykłym świecie jest Blink, postać równie niezwykła, bo... niemagiczna. A być może nie tyle niemagiczna, co magii pozbawiona. A może raczej której talent magiczny coś blokuje... No cóż, w świecie Xanth niczego tak do końca pewnym być nie można...
Przyznam, iż dawno już nie miałem takiej przyjemności z lektury jak podczas czytania "Zaklęcia dla Cameleon". Niezwykły, nietuzinkowy świat, zamieszkały przez niezwykłe zwierzęta i rośliny wciąga właściwie momentalnie. Nie jest to jednak li tylko świat baśniowy. Pod postacią nieco filozoficznej natury Blinka Piers przemyca wiele całkiem poważnych przemyśleń o otaczającym nas świecie. Przyjemność z lektury jest więc podwójna, przynajmniej dla tych, którzy dzielić będą to filozoficzne podejście.
Recenzja powstała na gorąco, jeszcze w trakcie lektury. Nie wiem, co przyniosą dalsze dzieje Blinka, jednego jestem jednak pewien - z niecierpliwością czekać będę na kolejne ebooki z magicznego świata Xanthu.
Sięgając po tę pozycję wiedziałam czego się spodziewać. Wątek miłosny był przewidywalny i niewiele mnie tu zaskoczyło. Zaciekawiło mnie natomiast przedstawienie aniołów. Są to stworzenia szalenie niebezpieczne dla ludzi, gdyż się nimi "żywią". Dlatego też istnieje organizacja, która je likwiduje. Jednym z członków jest Aleks. Chłopak jest bardzo młody, ale właściwie nie zna innego życia. Przez to jak zginęła jego matka oraz przez obsesję ojca. W pewnym momencie jego życie i zachowanie przypomniało mi bohaterów serialu "Supernatural". Aleks jest pod każdym względem doskonały. Co potem świetnie widać, gdy Willow go opisuje. No ale czego wymagać od bohatera romansu ;) Nie wykonuje ślepo poleceń. Kiedy przybywa zabić Willow, od razu odkrywa, że jest z nią coś nie tak. Ona nie jest taka jak cała reszta. Postanawia przyjrzeć się jej bliżej, a potem ratuje dziewczynie życie. I tak zaczyna się ich przygoda.
Do mniej więcej 2/3 książki nie miałam żadnych zastrzeżeń. Akcja była stosunkowo wartka. Wątki się ze sobą łączyły. Byłam ciekawa jak potoczy się sytuacja aniołów, a jak poradzi sobie Willow. A potem młodzi uświadomili sobie wzajemną miłość i muszę przyznać że w pewnym momencie przeskoczyłabym parę stron. Wiem, że ten gatunek nie jest dedykowany bezpośrednio do mnie, ale jak można przez tydzień nic innego nie robić tylko się całować i przytulać? No ale być może niektórzy na tak rozwinięty wątek się ucieszą.
Narracja jest zarówno pierwszoosobowa (Willow) jak i trzecioosobowa, pisana z perspektywy innych osób. Jest to o tyle dobre, że poznajemy wydarzenia nie tylko bezpośrednio dotyczące dziewczyny, ale również dziejące się setki kilometrów dalej. Dodatkowo podobał mi się język. Jest prosty, ale przejrzysty. Zarówno opisy miejsc jak i sytuacji są jasne, nie ma żadnego nadmiaru i widać ze autorka ma pojęcie o tym, czym się zajmuje.
Inwazja aniołów, ich postępowanie aby zapanować nad ludźmi, cała organizacja jaką stworzyli - to było w sumie logiczne, nie dopatrzyłam się niedomówień. Anioł - istota drapieżna jest zupełnie inna od naszych codziennych wyobrażeń, co dodatkowo pobudza apetyt.
Ciekawi mnie też skąd się w końcu wzięła Willow, skoro jej istnienie jest niemożliwe ;)
Dopiero przy ostatnich stronach dowiedziałam się, że "Anioł" jest początkiem trylogii. W sumie ciekawa jestem jak to wszystko się rozwinie pod względem walki z aniołami. Mam nadzieję, że jednak wątek miłosny nie będzie aż tak bardzo mocno pokazywany. Jeśli nie, to trudno, będę musiała przeboleć.
W sumie książka nie jest zła, spodziewałam się mniej akcji a więcej romansu, więc jestem zadowolona. Na razie starczy mi tego rodzaju książek, ale w przyszłości z chęcią podejmę tę historię dalej.
barwinka, recenzja do
Anioł
Niesamowity opis zachowania się przywódców nazistowskich w czasie procesu norymberskiego.
Autor jest amerykańskim psychologiem, który został wysłany do Norymbergii jako tłumacz i psycholog więzienny. Przez cały czas trwania swojego pobytu w więzieniu spotykał się z oskarżonymi (m. in. z Goeringiem, Hessem, Ribbentropem, Frankiem) i prowadził notatki dotyczące ich zachowania, poglądów oraz ich ewolucji.
Fragmenty wypowiedzi ludzi odpowiedzialnych za powstanie i rozpowszechnianie zbrodniczej ideologii oraz komentarze Gilberta obnażają ich prawdziwe oblicze.
Najbardziej przerażające jest to, że nie są to jakieś potwory, żyjące tylko chęcią zniszczenia wszystkiego co im się nie podoba, co nie pasuje do ich wizji świata. Są to zwyczajni ludzie, niczym nie wyróżniający się z tłumu. Potrafią śmiać się i płakać, nawiązywać normalne relacje z innymi ludźmi, być sympatyczni. Są jednak opętani paskudnymi ideami i mają całkowicie poplątaną hierarchię wartości.
Warto przeczytać.
Od zawsze intrygował mnie świat anoreksji i bulimii, to niesamowite jak bardzo obie te choroby niszczą nasze ciała i umysły, a my z taką lekkością poddajemy się temu. Chcemy podobać się samym sobie i w dużej mierze innym. Ta presja, z którą spotykamy się coraz częściej, niestety przerasta większość z nas.
Sądzę, że kiedy jedzenie wymaga odwagi - powinno być swoistego rodzaju mantrą dla rodziców, mam. Powinny ją przeczytać w momencie kiedy dziewczynki są w gimnazjum, kiedy te szalejące hormony buzują w dziewczynkach, gdy dojrzewają, stają się kobietami, kiedy nie zawsze wiedzą jak sobie z tym radzić. I te mamy, które w tej całej gonitwie po prostu nie zauważają lub boją się zauważyć, że coś jest nie tak, że kanapka nie zjedzona, że kolacja lub obiad, że w samotności, że tu coś niby "za dużo" i tak w kółko. Jeśli dojdzie już do najgorszego, to RODZICE SĄ PODSTAWĄ, siłą, która pomaga wyciągnąć NAS z tego bagna.
5x50zł
otrzymują poniższe recenzje:
Ta książka nie jest zła, ona jest tragiczna!! Pół biedy jeśli chodzi o konstrukcję fabuły, której po przeczytaniu kilku rozdziałów nie stwierdziłem, drugie pół, ze 3/4 tekstu to nawet nie erotyka, ale pornografia w czystym wydaniu. Czy naprawdę wszyscy Niemcy w czasie uprawiania seksu rozważają za i przeciw narodowego socjalizmu oraz geniuszu Hitlera i Himmlera? Gdy już bohaterowie wyjdą z łóżka kwestie postaci są sztuczne i wydumane.
Sądząc po opisie spodziewałem się czegoś w rodzaju Fabryki Oficerów, dostałem porno-harlekina w niestrawnym sosie.
Wspaniała książka. Tim Ferriss przewraca do góry nogami większość informacji których można się dowiedzieć z internetu, książek lub gazet. Patent na odchudzanie, 2h snu na dobę!! Lepsza siła i wytrzymałość, a wszystko to uzyskane przy pomocy niezwykłych metod. Książka godna polecenia szczególnie osobom, którym znudziły się codzienne monotonne metody pracy nad własnym ciałem. Chcesz się wznieść na wyżyny swoich możliwości? Jeśli tak, to koniecznie przeczytaj "4-godzinne ciało".
Bardzo starannie opracowany, zarówno w wersji papierowej jak i elektronicznej, zbiór wspomnień, głównie anegdot, z bogatego życia wspaniałej polskiej wokalistki jazzowej. Specyficzny pamiętnik, nie biografia, dla którego punktem wyjścia są nie daty, a utwory muzyczne, które w świadomości autorki nierozerwalnie związały się z konkretnymi wydarzeniami. Dużo ciekawych zdjęć. Zwłaszcza dla miłośników jazzu. Momentami zbyt duża dbałość o "poprawność polityczną". Gorąco polecam.
Rewelacja! Książka od której nie można się oderwać, przez co niestety zarwałam ostatnią noc.
„Hipnotyzer” to połączenie znakomitego thrillera z powieścią psychologiczną; ciekawe wielowymiarowe postacie; mistrzowskie wzbudzanie różnych emocji. Autor potrafił mnie zarówno przestraszyć jak i doprowadzić do łez. Książka jest niebanalna, wielowątkowa, a każdy wątek wciąga maksymalnie.
Do tego niesamowity lektor, zwykle muszę się przyzwyczajać do czyjegoś głosu, w tym przypadku zostałam urzeczona od pierwszej chwili!
Piątka z plusem!
Akcja rozpoczyna się bardzo dynamicznie, aby następnie z literatury rodzaju męskiego przeobrazić się w literaturę dla kobiet. Po jej przeczytaniu mam mieszane uczucia. Po pierwsze mało optymizmu, po drugie ukazanie nietrwałych relacji z kobietami to forma nakręcania męskich lęków, co nie współgra z obrazem postaci głównego bohatera. Zewnętrznie typ mocnego mężczyzny, motocykl, skórzana kurtka, szybka jazda starym samochodem, a z drugiej strony jakaś nieporadność w pierwszym związku z kobietą i uwikłanie w drugi związek, nie rokujący przyszłości.
Czyli literatura dla melancholików, co nie znaczy, że źle się ją czyta. Pozycja dostała nagrody, ale ja podsumuję ją w ten sposób - pozycja do przeczytania i odłożenia na półkę. Nie sądzę, abym wrócił do niej za jakiś czas. Może młodsi mężczyźni (ja mam 57 lat) ocenią ją cieplej.